Drugi post. Znowu kryminał. Z powieści
detektywistycznej przechodzimy do książki kryminalnej z bardzo dużym prawniczym
schematem. Powitajmy Perry’ego Masona w Sprawie
upartej kłamczuchy Gardnera.
Recenzja:
Do biura Masona przychodzi tajemnicza
blondynka. Nie chce podać swojego nazwiska. Mówi tylko, że chce zniknąć i prosi
adwokata, żeby w razie kłopotów ją reprezentował. Zaciekawiony prawnik zgadza się
i zleca śledzenie klientki. Okazuje się, że dziewczyna ma zapłacić okup
szantażyście, zameldowała się w hotelu pod fałszywym nazwiskiem i pracuje w
firmie handlowej. Im dalej posuwamy się w akcji książki tym więcej wychodzi na
jaw jej kłamstw. Gdy dochodzi zaś do morderstwa, o które jest oskarżona jedyną
jej nadzieją jest Perry Mason.
Cytat:
Chwileczkę,
panie Mason, pan odwraca kota ogonem. Przy braku tak dużej kwoty to zupełnie
normalne, że chcieliśmy porozmawiać z panną Douglas. Mieliśmy prawo. Pracuje
przecież w naszej firmie. Przyjęliśmy, że prosiła o urlop ze względu na stan
zdrowia brata i że zamierza być cały czas przy nim, ale jak się przypadkiem
dowiedziałem, od razu poleciała do Los Angeles.
Moja
opinia:
Książka lekka. Tak na mniej niż dzień. Szybko
się czyta i fabuła jest płytka oraz naiwna. Nie oznacza to, że nie warto jednak
się za nią zabrać.
Komentarze
Prześlij komentarz